"Armide" Jean-Baptiste'a Lully'ego w reż. Dedy Cristiny Colonny w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Na otwarcie Festiwalu Oper Barokowych pokazano dzieło Jeana-Baptiste'a Lully'ego "Armida". Utwór, który oglądał francuski Król Słońce, dziś mocno przyblakł, a problem, czy kierować się miłością do kobiety, czy sławą wojenną, też nie jest szczególnie ekscytujący. Pozostała muzyka, dosyć monotonna stylistycznie, i oprawa wizualna, która trąci myszką. Najlepsi w tej operze są polscy śpiewacy, których reżyserka sprowadzona z Włoch nauczyła jeszcze kilku kroków tanecznych. Tytułową Armidą jest przystojna sopranistka Marcelina Beucher, jej kochankiem Renaudem - tenor Aleksander Kunach, a ojcem baryton Jarosław Bręk. Również wykonawcy ról drugoplanowych mają niezłe głosy, np. bas Piotr Pieron. W myśl staroświeckiego libretta Armida pokonuje mężczyzn za pomocą czarów; niestety, przedstawienie nie wyjaśnia, na czym one polegają.