Mały stylowy stolik i dwa krzesła na widowni Małej Sceny Teatru Powszechnego, do tego ciepłe przytulne światło już przy wejściu tworzą atmosferę wieczoru, zanim jeszcze rozpocznie się spektakl. To prawie tak jak byśmy byli zaproszeni na jakąś rodzinną uroczystość do hrabiostwa Fredrów. Siedzimy oto w salonie, do którego za chwilę wejdzie gospodarz wieczoru, hrabia Fredro. Owszem, można ulec takiej iluzji, zwłaszcza że gospodarzem tego teatralnego wieczoru jest Radost - Łapicki, który pała tak wielką miłością do Fredry i tak jest mu hrabia bliski, iż - jak gdzieś powiedział - sam już nie wie, kto napisał te "Śluby", on czy Fredro. Toteż na swój jubileusz 50-lecia pracy artystycznej wybrał właśnie "Śluby panieńskie". Jest to już trzecie podejście artysty do tego utworu. Trzecie i najlepsze, najbardziej wyrafinowane interpretacyjnie, gdzie nastąpiła symbioza fredrowskiego języka z aktorem. Na pierwszym planie bowiem jest tut
Tytuł oryginalny
Czarujący Radost
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo - Dziennik Katolicki nr 50