Arthur Miller, charakteryzując własną twórczość, tak pisał o sobie: "Każdej mojej sztuce towarzyszyła intencja odsłonięcia jakiejś prawdy znanej już, lecz jeszcze nie przyjętej".
Kluczem do zrozumienia prawdy procesu w Salem jest powiązanie sztuki z epoką, w której powstała. Świat nie ochłonął jeszcze z grozy hitleryzmu, a już dawały o sobie znać nowe siły wstecznictwa i ciemnoty. W Stanach Zjednoczonych szalał terror maccarthyzmu, skierowany przeciwko ludziom, których jedyną "winą" była wiara w zwycięstwo milionów bojowników walczących z faszyzmem o wolność i postęp.
Artur Miller znał istotę techniki terroru i psychozy, a więc prawdę o instrumentach, którymi posługiwały się zawsze w historii siły wstecznictwa, od czasów inkwizycji aż po hitleryzm; znał też prawdę własnego kraju i stosów Ku-Klux-Klanu i dla tego też, pisząc sztukę posłużył się historycznym epizodem, aby na jego kanwie głosić to, czego nie mógł powiedzieć wprost, w obawie przed cenzurą. Samej sztuce wyszło to na dobre, gdyż nadało jej cechy wartości ponadczasowych. Istotnym elementem stała się sama konfrontacja postaw moralnych, etycznych, ideowych i intelektualnych; zmaganie ludzkości z każdym przejawem sił wstecznego obskurantyzmu, ciemnoty i zbrodni. Śmierć Proctora przyjmujemy z bólem, a wyobraźnia podsuwa nam natychmiast obrazy bojowników prawdy, umęczonych w kazamatach Grecji, Indonezji czy też Południowej Afryki - wszędzie tam, gdzie odżywa faszyzm, imperializm, czy też rasizm i zwyrodniały nacjonalizm. Nie opuszcza nas jedn