NA scenę olsztyńską teatru im. St. Jaracza "Czarownice z Salem" Artura Millera wchodzą po "Edwardzie II" Marlowa. Inaczej więc niż w mojej teatralnej korespondencji, która trzyma się tym razem kolejności premier sceny elbląskiej. Osobiście zresztą wolę tę kolejność, chociaż rozumiem, że tak naprawdę powinno być rzeczą całkiem obojętną, którą ze sztuk obejrzę najpierw, i o której najpierw przyjdzie mi pisać. Muszę się ponadto przyznać, że przed obejrzeniem elbląskiego spektaklu "Czarownic z Salem" widziałem jedną z zaawansowanych prób "Edwarda II". Czy wszystko to ma jakiekolwiek znaczenie? Chyba jednak tak. Domyślam się, że wielu widzów musiała zaszokować sceniczna forma "Edwarda II", scena olsztyńska nie widziała bowiem jeszcze teatru utrzymanego w takiej stylistyce i konwencji. Wrócimy do tego następnym razem. Teatralną reedukację, jaką zaaplikowało nam nowe kierownictwo teatru lepiej zacząć od łatwiejszej formy "Czarownic z Salem
Źródło:
Materiał nadesłany
Warmia i Mazury nr 3