"Żony stanu, dziwki rewolucji, a może i uczone białogłowy" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
Niby jesteśmy w XVIII-wiecznej Francji. Ale gdy w drugiej scenie spektaklu Janiczak i Rubina mowa o tym, że wszystkie drogi, nawet te w ciele, prowadzą do Rzymu, publiczność przerywa spektakl oklaskami. Wiadomo, że chodzi o drogi rodne. I wiadomo, jaka organizacja ma centralę w Rzymie. Wystawione w Teatrze Polskim w Bydgoszczy "Żony stanu, dziwki rewolucji, a może i uczone białogłowy" Jolanty Janiczak w reżyserii Wiktora Rubina współgrają z dzisiejszym nastrojem w Polsce: gniewem i społeczną mobilizacją. To teatr protestu, wyrazistych gestów i deklaracji. I teatr polityczny, który podważa sens politykowania w teatrze. To nie tylko zasługa transparentów, które są podstawowym budulcem scenografii Michała Korchowca. "Żony stanu..." to jedna z najdobitniejszych i zarazem najdowcipniejszych zaangażowanych wypowiedzi w polskim teatrze ostatnich sezonów. Wolność wiodąca lud na barykady była kobietą Weźmy taki obrazek: na scenie żarty o samorządow