Kaliskie "Dziady" zrealizowano i dla uczczenia jubileuszu 200-lecia sceny, i - jak się wydaje - z artystycznej pasji, z potrzeby zmierzenia się z arcydziełem. Czy cel się powiódł? Wizje sceniczne młodego reżysera Macieja Sobocińskiego, umiejętność budowania przez niego bardzo plastycznych obrazów marzeń sennych to bodaj największa wartość tego przedstawienia. Jest w nim kilkanaście scen doprawdy efektownie inscenizowanych, wizualnie nader sugestywnych. Jest też odejście od narodowej martyrologii, od dosłowności, od pokazywania akcji, jest dynamika sporej ilości scen, jest sugestywna muzyka i efektowna gra świateł. Jest ciekawy pomysł przekształcenia "Dziadów" w moralitet i nanizania całości na sceny z jakiegoś "czarnego", pogańskiego z ducha obrzędu. Jest intrygujący, choć nie do końca jasny pomysł łączenia postaci, jest intrygująca wieloznaczność i tajemnicza metaforyczność. Jest także ahistoryczność, a więc uniwersal
Tytuł oryginalny
Czarny obrzęd
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska nr 61