"Czarny koń Trzygłowa" w reż. Zbigniewa Niecikowskiego w Teatrze Pleciuga w Szczecinie. Pisze Artur D. Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.
Serdecznymi brawami, którym rytm nadawała muzyka Piotra Klimka smakowicie stylizowana na średniowieczną, dziękowała publiczność za piątkową premierę "Czarnego Konia Trzygłowa" Marka Maja. I był to, niestety, najżywszy moment spektaklu, w który Pleciuga włożyła dużo pracy i serca, zyskując znacznie mniej niż można było oczekiwać. Zamiar był bowiem szczytny - przywrócenie pamięci o starym, historycznym Szczecinie, jego bogach i bohaterach. Nie po raz pierwszy jednak okazało się, jak trudno sięgać do legend Pomorza i słowiańskiej mitologii nie popadając przy tym w propagandowy, naiwnie antygermański ton, a i nie gmatwając się na dodatek w dramaty idei, znacznie wykraczające poza sferę dostępną sztuce dla dzieci. Sygnalizowane w finale nadejście chrześcijaństwa - z Polski - było wszak dla świata Trzygłowa i innych bóstw czymś więcej niż ładnym postscriptum, i zmierzchem wcale nie łagodniejszym niż ten saski, przed którym się br