W wyścigu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury Katowice mogą być czarnym koniem. Uprzedzam złośliwe aluzje - wcale nie czarnym od pyłu. Może faktycznie trochę przybrudzonym przez stereotyp "czarnego Śląska", ale na pewno nie będzie "Łyskiem z pokładu Idy". Ba, to właśnie dzięki temu, że gra u nas jeszcze "górniczo-hutnicza orkiestra dęta" (że zacytuję Pogodno), konkurenci mają dla nas respekt - pisze Łukasz Kałębasiak z Gazety Wyborczej Katowice.
Bo Europa lubi wyróżniać tytułem takie miejsca. Wystarczy spojrzeć na listę byłych i przyszłych stolic. Rok 2004: górnicze Lille. 2008: fabrykancki Liverpool. 2010: Essen i Zagłębie Ruhry. 2013: słowackie zagłębie stali Koszyce. Potrafimy wykorzystać przemysłową przeszłość. Mamy świetny Szlak Zabytków Techniki. Festiwal Tauron Nowa Muzyka rozgrywa się na terenie dawnej kopalni. Do 2016 roku będziemy też mieli dwa obiekty kulturalne na miarę XXI wieku: ultranowoczesne Muzeum Śląskie i salę koncertową Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, jakiej kraj jeszcze nie widział. Na marginesie: obydwa gmachy powstaną właśnie w miejscu kopalni węgla. A że Katowice nie kojarzą się w Polsce powszechnie z wysoką kulturą? Co z tego? Gdyby tylko takie miejsca były wybierane, stolicami zostawałyby na przemian Londyn, Berlin i Paryż. Liczy się nie tylko to, co już oferujemy (a tu już teraz jest nieźle), ale to, co zaoferować możemy. Katowice