Nie wiem, jak jest dzisiaj, ale za moich studenckich czasów wiedza o Pieśniach Maldorora należała do kanonu obowiązującego adeptów warszawskiej polonistyki. Podawał nam ją zresztą nie byle kto, bo sam profesor Maciej Żurowski. Upłynęło jednak kilka lat, nim wzięliśmy do ręki pracę profesora, którą poznawaliśmy we fragmentach na wykładach - pierwszy polski pełny przekład Pieśni. Opublikowany w 1976, z obszernymi komentarzami, stał się u nas podstawowym źródłem wiedzy o Izydorze Ducasse, zwanym Lautreamont. I zaćmił wcześniejsze spolszczenia, najczęściej fragmentaryczne, tej "biblii surrealistów" (choćby Józefa Waczkówa). Dzisiaj jednak, po latach, można by chyba zapytać, czy nic się w tej hierarchii przekładów nie zmieniło? Ale tego pytania Mariusz Treliński, reżyser spektaklu w Centrum Sztuki Studio, nie podjął. Wykorzystał przekład Macieja Żurowskiego, a ściślej mówiąc wybrane jego fragmenty, które przekomponował i połączył
Tytuł oryginalny
Czarne sny
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 2