"Kruk krukowi" Danuty Parlak w reż. Przemysława Jaszczaka w Teatrze Lalki i Aktora w Wałbrzychu. Pisze Henryk Mazurkiewicz, członek Komisji Artystycznej 25. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
"Są kruki i k r u k i" - próbuje tłumaczyć Ojciec (Kamil Król) swemu synowi Tano (Filip Niżyński), ale ten nie za bardzo rozumie tę zagadkową naukę rodzica. Dla niego stwierdzenie to brzmi zbyt abstrakcyjnie - i dlatego zupełnie absurdalnie. Niewiele pomagają dalsze wyjaśnienia. Wątpliwy fakt, że jedne kruki najpierw zjadają jagody, a dopiero potem żołędzie, inne zaś preferują kolejność odwrotną, nie stanowi, jak się wydaje, dostatecznego uzasadnienia dla wprowadzenia zasadniczych rozróżnień. Tym bardziej nie usprawiedliwia niespodziewanej fali drastycznych w treści i skutkach rozporządzeń, które niczym powódź zalewają rodzimy las. Nowe prawa każą krukom o rudej czuprynie siedzieć na osobnych ławkach w szkole, nosić na szyi żółte wstążki, a wreszcie, żeby było "więcej przestrzeni dla nas", opuścić własne mieszkania-gniazda i wyjechać gdzieś daleko za Bukową Kępę. Brzmi znajomo, nieprawdaż? "Nigdy nie widziałem kruka w klatce, m