"Czarna maska" Krzysztofa Pendereckiego w reż. Marka Weissa w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Dorota Szwarcman w Polityce.
Tej znakomitej opery nie wystawiano od prawie 20 lat. Dziś nabiera aktualności, ukazując dekadencję świata niszczonego przez wojny i zarazy. Po wojnie trzydziestoletniej w Bolkenhain (Bolkowie)na Dolnym Śląsku w domu burmistrza spotyka się galeria barwnych typów, w tym katolicki ksiądz, luterański pastor, hugenot, jansenista i Żyd. Osią dramatu jest historia pani domu: w młodości związała się ze zbiegłym czarnoskórym niewolnikiem, urodziła mu córkę, a wyszedłszy za mąż za bogacza, pozwoliła, by jej kochanek go zabił, i uciekła z pieniędzmi. Teraz na widok tajemniczej postaci w czarnej masce jest przekonana, że to kochanek przybył się mścić. Jednocześnie znów wzbiera fala epidemii, a wszystko to z karnawałowym tańcem śmierci w tle. Reżyser potraktował dzieło tradycyjnie, zmienił jednak zakończenie: u Pendereckiego wszyscy giną poza Żydem Perlem; u niego - są napadani przez bandę postaci w czarnych maskach z maczetami. Trudne zadanie przy