Są w tym przedstawieniu tylko dwa obrazy i z miejsca coś tu uderza: ruchliwość detalu i nieruchomość całości. Jakbyśmy kręcili oba nieruchomą kamerą, pierwszy w zbliżeniu, drugi w dużym oddaleniu, z bohaterami, którzy stali się już dalecy i obojętni, jedni z wielu, wtopieni w zamarły pejzaż, rozległy, bez kresu. TO dziwaczne wrażenie - nieruchomość - dotyczy na pozór obrazów, nie świata. Świat Różewicza nie jest nieruchomy. Toczy się jak lawina, zalewa nas potopem wydarzeń i wiadomości nieustanną gadaniną prasy, radia, telewizji, publikacji naukowych, komunikatów o pogodzie, wojnie, Sartrze, de Gaulle'u, kefirze hormonowym. Cytują je Kelner i Stara Kobieta i Cyryl, i Pan, co chwila mówią cytatami, ledwie przyswojonymi. Jak papugi. Usiłują nadążyć, dogonić - ale dystans tym bardziej się zwiększa, są tym silniej anachroniczni, absurdalni, z przedwczoraj. Lawina toczy się poprzez nich, porywa ich, topi - i dopiero
Tytuł oryginalny
Czarna plaża
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka Nr 29