A więc i do nas dotarł nareszcie (w wykonaniu zespołu warszawskiego Teatru Dramatycznego) spektakl, który zyskał sobie opinię najlepszej komedii, wystawionej w ostatnich latach na scenach naszych teatrów. "Czarna komedia" utalentowanego angielskiego autora Petera Shaffera opiera się na jednym znakomitym pomyśle, gagu rozbudowanym do rozmiarów pełnospektaklowej sztuki. Można podziwiać autora, że starczyło mu inwencji (głównie w zakresie pomysłów sytuacyjnych), aby doprowadzać widzów do nieustannych wybuchów śmiechu. Shaffer wyśmienicie zna prawa sceny, wie kiedy uwaga widza zaczyna słabnąć, nawet gdy bohaterowie po raz pięćdziesiąty potykają się w "ciemności" o meble i niespodzianie wpadają na siebie. Gdy już zaczynamy liczyć te zderzenia, Shaffer wprowadza natychmiast na scenę nową postać, potęgując częstotliwość zabawnych gagów, nieoczekiwanych qui pro quo. Bo pomysł jest naprawdę kapitalny. Akcja komedii dz
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wybrzeża nr 164