Dramat Różewicza wciąż jest pułapką - o "Pułapce" w reż. Julii Wernio w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.
Boję się - to pierwsze słowa, jakie Franz wypowiada na scenie. I rzeczywiście - gdyby nie strach, nie byłoby Franza Kafki. Nie było by "Pułapki". Nie było by premiery w olsztyńskim Teatrze Jaracza. Tadeusz Różewicz zająłby się pewnie innym pisarzem. Julia Wernio wyreżyserowałaby inną sztukę. A tak - trzy godziny spędzone w teatrze, trzech świetnych aktorów na scenie i jedno stwierdzenie: Franz na pewno nie był normalny. To nie pierwsza "Pułapka" w Jaraczu. I nie pierwszy spektakl Julii Wernio. Po wielkim "Milczeniu" przyszedł czas na wielkiego pisarza. Mam na myśli i Różewicza, i Kafkę oczywiście. I wielki dramat do tego, z którego reżyserka "nie wycięła niczego". Ba - nawet dodała coś od siebie. Niezauważalne epizody - nawet dla znawców Różewicza. Ale mimo to, nie miałabym nic przeciwko, gdyby zabawiła się w chirurga i tekst nieco przycięła. I nie chodzi tu o długie trzy godziny (mimo iż widz po mojej lewej chrapał ze smakiem), ale o