Autora sztuki nie trzeba szanować. To zachowanie w dobrym guście i obyczaju, a nie obowiązek realizatorów. Skoro kupiło się licencję na wystawienie sztuki, reżyser może z tekstem zrobić to, co wyda mu się najwłaściwsze. Są jednak jakieś granice przyzwoitości - o spektaklu "W brzuchu Wilka" w reż. Dariusza Wiktorowicza prezentowanym na VI Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Współczesny dla Dzieci i Młodzieży Kon-teksty w Poznaniu pisze Agata Drwięga z Nowej Siły Krytycznej.
Właśnie zakończył się VI Międzynarodowy Festiwal Sztuk Współczesny dla Dzieci i Młodzieży Kon-teksty. Impreza ważna i mi bliska, ponieważ prezentuje się tu najnowsze zjawiska w teatrze dla młodego widza. Spektakle zaproszone z tej okazji do Poznania generalnie cechował wysoki poziom artystyczny, operowały one różnorodnością form i środków. Twórcy proponowali też ciekawe podejście do obecnie powstających tekstów dramatycznych i nie tylko. Przegląd zapadłby w pamięć jako wyjątkowo udany, gdyby nie ostatnia prezentacja. Festiwale mają to do siebie, że zdarzają się na nich wpadki: czy to natury techniczno-organizacyjnej, czy to związanej z zaproszeniem spektaklu, którego obecność na przeglądzie budzi poważne wątpliwości. Pomyłką tegorocznego programu niewątpliwie było "W brzuchu Wilka" Roberta Jarosza z Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie. Autora sztuki nie trzeba szanować. To zachowanie w dobrym guście i obyczaju, a nie obowiązek realiz