"Księżniczka czardasza" w reż. Artura Hofmana w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.
Wszyscy, którzy sądzili, że dyrektorski kryzys w Teatrze Muzycznym związany z odwołaniem Jacka Bonieckiego może negatywnie wpłynąć na premierę "Księżniczki czardasza" Emmericha Kalmana otwierali w sobotę [5 marca] oczy ze zdumienia. Zobaczyli operetkę odświeżoną, skrojoną na miarę naszych czasów -dynamiczną, dowcipną, ocierającą się wręcz o burleskę, z istną rewią mody prześwietnych kostiumów Ireneusza Salwy, także autora secesyjnej scenografii. Publiczność premierowa nigdy nie należy do łatwych i długo podejrzliwie przyglądała się temu, co się dzieje na scenie. Z czasem jednak dała się porwać czarowi "Czardaszki", a wspólne, kilkakrotne odśpiewanie przez artystów i widzów finałowej pieśni "Bez miłości świat nic nie wart - kochaj mnie!" najlepiej świadczy o sukcesie spektaklu w reżyserii Artura Hofmana. Jest on mistrzem komedii, czy lepiej powiedzieć rozśpiewanej farsy. Nasza "Księżniczka czardasza" aż mieni się dowcipnymi