EN

4.03.2005 Wersja do druku

Czardasz z voodoo

- Morale zespołu zostało mocno zachwiane i stanęliśmy przed pytaniem czy chcemy czy nie chcemy tej premiery - reżyser ARTUR HOFMAN o "Księżniczce czardasza" w lubelskim Teatrze Muzycznym (5 marca).

Andrzej Molik: Ma Pan jakiś pomysł jak się ogrzać w tę straszną zimę? Artur Hofman, reżyser "Księżniczki czardasza" Kalmana w Teatrze Muzycznym: Zapraszam do Teatru Muzycznego. Ze sceny wręcz bucha żarem, energią, temperamentem. A co jest takie energetyczne w lubelskiej "Księżniczce czardasza"? - Wszystko razem, bo na wysoką temperaturę wpływa muzyka, wykonanie, scenografia. Zamiast jechać na narty czy oglądać nudnych polityków w telewizji, najlepiej przyjść do teatru i rozgrzać dłonie bijąc brawo. Gratuluję dobrego samopoczucia. A jaką receptę na sukces Pan zastosował? - Wystarczy, że potencjalny widz ma otwartą duszę i głowę, czyli nie nosi w sobie zbyt ortodoksyjnych poglądów artystycznych. Ale operetka jako taka to czysta ortodoksja, kanon niepodważalny. - Pańskie zdanie przeciwko mojemu zdaniu: Uważam, że operetka nie jest ortodoksyjna. Składa się z dwóch podstawowych elementów - muzyki i libretta. Muzykę można wykonać

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Lubelski nr 53

Autor:

Andrzej Molik

Data:

04.03.2005

Realizacje repertuarowe