REALIZATORZY piątkowej premiery "Księżniczki czardasza" Emmericha Kalmana przynajmniej we własnym mniemaniu zatroszczyli się o młodą widownię. Ta miała przełknąć operetkową konwencję pod warunkiem, że pomiędzy ariami i duetami usłyszy o telefonach komórkowych, SMS-ach i mailach. Reżyserka spektaklu Maria {#os#25176}Sartowa{/#}, podkreślająca w wywiadach swą stałą obecność w Paryżu, zamieniła żywioł węgierski na tęsknotę za paryskimi kabaretami. Na wszelki wypadek umieściła w głębi sali napis: "Kabaret czardasz"... OPERA na Zamku podjęła się od czasu kontrowersyjnej wersji "Wesołej wdówki", podpisanej przez Adama Hanuszkiewicza, dość chyba drastycznego traktowania najlepszych operetek. Bezceremonialne wprowadzanie współczesnych fragmentów muzycznych emitowanych z taśmy, fragmenty baletowe i duże partie tekstu spoza libretta zaakceptowanego przez kompozytora... Cóż, można i tak. W szczecińskiej "Czardasz
Tytuł oryginalny
Czardasz w Paryżu
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Szczeciński Nr 222