Na murku wyleguje się Włóczęga. Leży już tak dobrą chwilę. A chwila to nie byle jaka lecz, jak właśnie zauważyliśmy, dobra - dobra dla zapanowania Konwencji. Wszak jesteśmy w teatrze. Ale nim poddamy się - jako widzowie - intelektualnej i estetycznej konwencji, w jakiej grany jest spektakl, ulegamy konwencji innej bardziej wszechogarniającej, a przez to mniej dostrzegalnej: Konwencji Bycia Widzem. Nie jest przecież tak, żebyśmy owego wchodzenia w konwencję w ogóle nie dostrzegali. Już sam fakt, że znajdujemy się w salce na kilkudziesięciu widzów i paru aktorów, sprawia, iż na własnej skórze odczuwamy, jak "prywatne" przełamuje się ze "społecznym", jak opanowuje nas Forma. Tak więc sama salka - a nie tylko aktorzy, tekst, scenografia (i Bóg wie, co tam jeszcze) - staje się instrumentem do grania Gombrowicza. Ba, może nawet: mówienia Gombrowiczem. Owszem, wnętrze, w którym jesteśmy, używane jest i przy innych inscenizacjach, ale z afisza wiadomo,
Tytuł oryginalny
Cywińska rymuje Gombrowiczem
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra nr 4