"Cyrulik sewilski" w reż. Anette Leistenschneider w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.
Gitarki dla chóru śpiewającego pod oknem Rozyny wjeżdżają na taczce. Figaro zjawia się na rowerze. Krzesełko dla Bartolo też jest mobilne, bo ma kółeczka. Wreszcie rusza machina może najważniejsza - scena obrotowa. Rozkręca się i nabiera impetu karuzela pysznej zabawy, jaką od początku do końca jest opera Gioacchino Rossiniego "Cerulik sewilski" zaprezentowana premierowo w sobotę w Teatrze Muzycznym. A że soliści robią wszystko, żeby tempa spektaklu nie spowolnić i swymi kreacjami przydać mu dowcipu i smaku, widownia doprowadzona zostaje do stanu wrzenia i zachowuje się także mobilnie, zrywając się do entuzjastycznych owacji. Lubelski "Cyrulik" jest produkcją międzynarodową. Zamówili go i częściowo sfinansowali Holendrzy. Realizatorzy pochodzą z Niemiec. Natomiast kierownictwo muzyczne sprawuje dyr. Jacek Boniecki, a wykonawcy wywodzą się z naszego TM i oper w Krakowie, Łodzi i Warszawie. Stworzyli razem operowy spektakl, który można pokazyw