"Wiara, nadzieja, miłość" w reż. Grażyny Kani w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
Spektakl w reżyserii Grażyny Kani to bezlitosna diagnoza skarlałego społeczeństwa, które zapomniało, co to wiara, nadzieja i miłość Warszawskie teatry są na ogół obojętne na rzeczywistość społeczną, w Polsce może się walić i palić, a w stolicy będą grali "Ciotkę Karola" czy "Namiętną kobietę" i nie przejmowali się niczym. Sztuka "Wiara, nadzieja, miłość" austriackiego dramaturga Odona von Horvatha, którą w Teatrze Dramatycznym wystawiła Grażyna Kania, należy do innego świata, podobnie jak sama reżyserka, która na stałe mieszka i pracuje w Berlinie. To teatr dla dorosłych. Gdyby sobotnią premierę obejrzał ktoś z Państwowej Komisji Wyborczej, mielibyśmy protest przeciwko przerwaniu ciszy przed niedzielnymi wyborami. Nie było co prawda bezpośredniej agitacji, była za to bezlitosna diagnoza rozbitego, skarlałego społeczeństwa, które tytułowe wartości - wiarę, nadzieję i miłość - zamieniło w cynizm, nienawiść i pieniądz. Ma�