"Kalkstein / Czarne słońce" Julii Holewińskiej w reż. Joanny Grabowieckkiej, koprodukcja Teatru im. Solskiego w Tarnowie i Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Jacek Sieradzki, członek Komisji Artystycznej XXII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
"To nie mój tekst" - żałośliwa skarga niosła się szeroko po szatni krakowskiej Łaźni Nowej. Rozgoryczona i wściekła Julia Holewińska dzieliła się szczodrze swym dyskomfortem z całą widownią opuszczającą teatr po prezentacji "Kalksteina/Czarnego słońca", koprodukcji Teatru im. Solskiego z Tarnowa i Teatru Łaźnia Nowa, przygotowanej na grudniową Boską Komedię. Rozumiałem złość pisarki, znając sztukę, choć skarga nie była precyzyjna. Nikt przecież, jeśli się nie mylę, niczego jej nie dopisał. Skrócono, owszem, sporo, ale też dramat, co sama przyznaje, był niezwykle obszerny. Aliści problem - bolesny dla wielu dramatopisarzy; autorka dołączyła tym sposobem do licznego klubu - polegał na tym, jak skrócono. I co wybrano. Pisząc sztukę Holewińska oparła się na świetnym reportażu Adama Zadwornego w "Dużym Formacie" poświęconym postaciom Ludwika Kalksteina i Blanki Kaczorowskiej. Niemieckim konfidentom i współsprawcom najcięższych zd