Biegnie lud do cudu, ksiądz przygląda się sceptycznie, władza też. Na ukwieconą sztucznymi kwiatkami scenę - przywołane zostaną wydarzenia sprzed pół wieku, gdy niedaleko Białegostoku doszło do tzw. "cudu zabłudowskiego". W sobotę (11.06) w Teatrze Dramatycznym - premiera "Cudownej". Dodajmy, kolejna premiera - po "Białej sile, czarnej pamięci" - w atmosferze, której raczej nie można nazwać zdrowym podekscytowaniem - pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Tym razem kolejny radny PiS popisał się "troską" o wizerunek Białegostoku, a dokładniej - o "dobry" wizerunek chrześcijan. Bogusław Dębski uznał, że skoro kościół nie uznał cudu w Zabłudowie, to po co się nim zajmować. I to jeszcze na scenie teatralnej. Tymczasem fakty są takie, że 50 lat temu doszło do pewnych zdarzeń, które wywołały takie, a nie inne emocje wśród ludzi. I wygenerowały takie, a nie inne reakcje, nie związane nawet z religijnością. O tym właśnie - co ów "cud" (nieważne już nawet czy był, czy nie) zrobił z ludźmi, co wyjął na wierzch - opowiada zarówno reportaż Piotra Nesterowicza, jaki i inspirowany nim spektakl. I o tym chcą opowiedzieć twórcy spektaklu. Historia cudu jest tylko pretekstem - Wychodzimy od cudu zabłudowskiego, który faktycznie, nie został uznany za cud. Ale tak naprawdę spektakl jest opowieścią o pewnym miasteczku, o jego mieszkańcach, którzy zaczęli się zmieniać w obliczu wydarzeń, któ