Po IV Miedzynarodowym Festiwalu Teatru Formy Materia Prima w Krakowie pisze Magda Huzarska-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Przeczuwałam to od dłuższego czasu, ale teraz mam pewność, że na festiwale wszelkiego rodzaju, nie tylko teatralne, trzeba wyjeżdżać poza własne miasto, gdzie nie ma się nic do roboty oprócz uczestniczenia w kolejnych wydarzeniach. No bo jak pogodzić codzienne obowiązki z dwoma przedstawieniami dziennie? Jak poradzić sobie z czasem, którego już nie wystarcza na sen, czy z emocjami, których przybywa po każdym pokazie? Tym bardziej, że w tym roku organizatorzy Festiwalu Materia Prima nas nie oszczędzali. Przygotowali przemyślany program, który odsłaniał pierwotną materię teatru, ukazując jej różnorodne oblicza, bogactwo formy, poczynając od teatru tańca, a na sztuce cyrkowej i lalkowych przedstawieniach kończąc. Dla mnie odkryciem był już pierwszy francuski spektakl pt. "Pixel" w choreografii Mourada Merzouki, w którym niebywale sprawni tancerze wdzierali się w świat abstrakcyjnych projekcji stanowiących tło imitujące np. śnieg, to znowu zagarn