Eugene Ionesco zmarł cztery lata temu. Dokładnie - w Międzynarodowym Dniu Teatru, 27 marca 1994 r. Na trzy miesiące przed śmiercią w "Le Figaro Litteraire" ukazał się jego "Testament": "(...) dochrapałem się tej ogromnej sławy i dobiłem wraz z żoną do wieku 80 lat, a nawet 81 i pół w lęku przed śmiercią i w przerażeniu, nie zdając sobie sprawy, że Bóg coś dla mnie uczynił. Nie zniósł jednak dla mnie śmierci, co uważam za niedopuszczalne". Ionesco całe życie bał się śmierci. Oswajał ją, jak umiał - pisaniem. Berenger - porte parole autora - bohater sztuk: "Morderca nie do wynajęcia", "Nosorożec", "Pieszo w powietrzu", "Gra w zabijanego" dostąpił w dramacie "Król umiera, czyli Ceremonie" z 1962 r. godności królewskiej. Bo też powolne zmierzanie ku śmierci jest rodzajem misteryjnego stanu przejścia z jednej formy istnienia w inną, nie rozpoznaną... Fantasmagoryczna tajemnica umierania ma w sobie coś z dworskiego ceremoniału i jego dostoj
Źródło:
Materiał nadesłany