"Pozornie mówi o błahej historyjce, banalnej zabawie erotycznej, a tak naprawdę sięga w najgłębsze obszary naszych uczuć i seksualności. To bardzo odkrywcze libretto i bardzo współczesne" z Markiem Weissem-Grzesińskim reżyserem opery "Cosi fan tutte" rozmawia Jarosław Zalesiński w Dzienniku Bałtyckim.
"Cosi fan tutte" jest Pana dopiero czwartą Mozartowską premierą w Operze Bałtyckiej, ale zdaje się, że stawia Pan tę operę w jednym szeregu z najznakomitszymi dziełami Mozarta? Stawiam ją w jednym szeregu z arcydziełami Mozarta, a w dodatku jest to jego najtrudniejsza opera, muzycznie bardzo bogata i żarliwa, a treściowo podstępna. Pozornie mówi o błahej historyjce, banalnej zabawie erotycznej, a tak naprawdę sięga w najgłębsze obszary naszych uczuć i seksualności. To bardzo odkrywcze libretto i bardzo współczesne. Chociaż oparte na starym jak świat motywie. Zabawa jest stara jak świat, a polega na tym, że po jakimś etapie znudzenia seksualnego pojawia się potrzeba udawania kogoś innego. Mąż albo kochanek udaje, że jest kimś innym, a żona czy kochanka udaje, że to akceptuje. Sztuka "Kochanek" Harolda Pintera bardzo zgrabnie to opisuje: mąż wychodzi do pracy i po chwili powraca przebrany za hydraulika. Wielu ludzi tak się bawi. To naturalny odr