RYSZARD MAJOR jak każdy oryginalny twórca - ma styl. I jak każdy inteligentny człowiek - ma poczucie humoru. W jego wypadku są to inklinacje do kpiny, którą określa się jako "scichapęk". Inscenizacja przewożonej przez Tadeusza Minca i Elżbietę Morawiec na scenę powieści Gombrowicza, pisanej przez autora pod pseudonimem dla dwóch pism codziennych, jest na to wyraźnym dowodem. Romans kryminalny - bo on ci to jest, pod mrożącym krew w żyłach tytułem "Opętani" - to druga tego typu pozycja, realizowana przez Majora w TW (pierwszą była "Kobieta, która zabiła"). Tutaj jest bądź co bądź. Gombrowicz, artystyczna miłość reżysera ("Operetka" pozostała chyba najwybitniejszą pracą sceniczną Majora w Szczecinie). Wpadł on w sidła tego uczucia do dzieł twórcy niesłychanie trudnej dramaturgii: "Opętani" są adaptacją za długą, zbyt drobiazgową, nużącą. To jedyny zarzut i... bardzo poważny. Rozwlekłość inscenizacji przytłacza bowiem niezwykłej u
Tytuł oryginalny
Coś z Gombrowicza
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Szczeciński nr 109