Dwie godziny. Tyle trwa przedstawienie. Pewnie mogłoby dziać się nieco krócej, ale to chyba jedyny zarzut i być może na wyrost. Naprawdę, z ogromną przyjemnością donosimy, że kaliski teatr gra spektakl, na którym nie można się nudzić. "Tumor Mózgowicz" według Witkacego, w reżyserii Jana Nowary to dobry wybór na weekend.
Witkacy jak każda kontrowersyjna postać ma tyleż przeciwników, co zagorzałych admiratorów. Jak zrobić i co zrobić, aby zaspokoić obie strony? Wydaje się, że Jan Nowara znalazł sposób: tym salomonowym rozwiązaniem jest kabaret opatrzony przymiotnikiem "metafizyczny". Jeżeli cudzysłów ma sugerować pewną przenośnię, to w teatrze jest on zupełnie zbędny. Chyba, że zechcemy bawić się głębiej - wtedy "metafizyczny" będzie w istocie najprawdziwszą realnością. Rzecz cała dzieje się w intymnej przestrzeni Cafe Sceny, którą zapewne zna jeszcze niewielu kaliszan (to dopiero druga premiera w foyer - boczne wejście od ul. Częstochowskiej). Ustawienie krzeseł widowni względem sceny zmusza do ciągłej gimnastyki kręgów szyi - głowy w ciągłej gonitwie za bardzo wartką akcją spektaklu obracają się to w prawo, to na lewo, a gdy niebawem przeniesiemy się w tropiki (!), kierowani nieposkromioną ciekawością zaglądamy i za siebie. To nie jedyne ruchy