"Skrzypek na dachu" w reż. Artura Hofmana w Teatrze im. Sewruka w Elblągu. Pisze Jarosław Grabarczyk w Dzienniku Elbląskim.
Wszystko w życiu się zmienia, wszystko przemija - młodość, uroda, bogactwo, sława, władza, tradycja. Jedyne, co trwa niezmiennie, to miłość. Bo najważniejsze to kochać i być szczęśliwym, a przy okazji zostawić po sobie jakiś ślad. Takie jest mniej więcej jedno z przesłań spektaklu "Skrzypek na dachu" według libretta Josepha Steina, w reżyserii Artura Hofmana, którego premiera odbyła się w minioną sobotę na Dużej Scenie Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Mogłoby się wydawać, że opowiedziana w tym spektaklu historia jest już trochę przestarzała i nikogo dzisiaj nie zainteresuje. Tymczasem okazuje się, że nic bardziej mylnego. To opowieść bardzo uniwersalna. Poruszane w sztuce problemy, takie jak przywiązanie do tradycji, borykanie się z biedą, z pracodawcami, relacje rodziców z dziećmi, poszukiwanie swego miejsca na ziemi, pragnienie miłości i szczęścia są takie same w każdej szerokości geograficznej, bez względu na kulturę