O Szajnie teraz głośno. Wypadałoby i mnie w hałas się włączyć, a nie chce się. Zawód krytyka jest zaiste profesją arcyniemiłą: zmusza do prawienia znajomym prawdy, tak jakby znajomi na tę prawdę, a nie na komplementy, czekali. Zbyt przecież Szajnę cenię, by go kadzidlanymi dymami, jak Kłossowicz, mamić; zbyt Szajnę lubię, by go gromkim pohukiwaniem, jak Szydłowski, straszyć. Szczęściem, że ceniąc oraz lubiąc także i wierzę w Szajnę: ta wiara właśnie pozwala mi żywić przekonanie, iż z hałasu, jaki wznieciła ostatnia premiera w Teatrze Studio, potrafi wysnuć wnioski dla samego siebie najwłaściwsze. To znaczy, że pomiędzy dymem a gromem potrafi wy-chwycić prawdę o spektaklu swojej "Gulgutiery", choć prawda nie będzie dlań całkiem miła. Bo spektakl jest pomyłką. Nie, iżby Szajnie zabrakło inscenizacyjnych pomysłów. Przeciwnie! - olśnił nas feerią obrazów, z których Chagall czy Buffet żyliby przez pięć lat; Szajna szczodrze na
Tytuł oryginalny
Coś o Gulgutierze
Źródło:
Materiał nadesłany
"Kultura" nr 16