"Bolesław Śmiały" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Pawła Świątka w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. Pisze Maciej Stroiński w Przekroju.
Paweł Świątek debiutował pięć lat temu, a do dzisiaj na tym jedzie. Na tym, na debiucie, bo w tak zwanym międzyczasie myślę, że nie stało się nic. Umówmy się, że się nie stało, że "Gyubala Wahazara" według Witkacego, "Na dnie" według Gorkiego - że tego nie było. Skoro artysta jest tak dobry, jak jego ostatnie dzieło, to można powiedzieć, że Świątek jest spoko i ma drugi debiut. Przez cały spektakl byłem przekonany, że to Słowackiego. Z patronem teatru mi się skojarzyło. A to chodziło o patrona roku, na którego są pieniądze. Niełatwy tekst do powiedzenia, ten "Bolesław Śmiały", ale gdy powiedzieć dobrze, to jest łatwy do słuchania. Przez moment miałem też wrażenie, że to przedstawienie specjalnie "pode mnie", reżyser połączył dwa składniki, które po prostu uwielbiam: Majnicza z kadzidłem. Tak samo zrobił Klata w "Trylogii" i tak samo lowe. W Słowaku Michał Majnicz jest w roli gościnnej, ale tytułowej. Tak boskiego aktora