Aktor, który chce się odgryźć krytykowi za niepochlebną recenzję, chwyta się w desperacji zazwyczaj jednego, za to wymownego argumentu: że mianowicie krytyk krytykuje z zawiści, bo sam chciałby stanąć na scenie, ale nie może, bo brak talentu mu nie pozwala. W związku z czym mści się na tych, którzy talent niewątpliwie posiadają. Długo zwalczałem tę uporczywą bzdurę, równie prawdziwą jak twierdzenie, że każdy aktor jest niespełnionym krytykiem. Ale po premierze spektaklu "Cohen" w reżyserii Krzysztofa Zaleskiego w Romie jestem zmuszony skapitulować. Tak, Panie i Panowie, macie mnie w garści! Istotnie moim marzeniem przez długie lata było zaśpiewać pieśni Leonarda Cohena na scenie, w świetle reflektorów, tak jak Wy to robicie. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że moje marzenie się spełniło. W początkach lat 80. założyliśmy z przyjaciółmi grupę muzyczną, która specjalizowała się w repertuarze amerykańskiego barda
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Stołeczna, nr 280