Trochę mnie dziwi, że grono racjonalnych osób, które bardzo cenię za ich intelektualną pracę, woli urządzać manifestacje i tym samym przejmować środki i język neofaszystów, zamiast zająć się pracą intelektualną i działaniem w trochę innej strefie niż strefa lotu kostki brukowej - pisze w felietonie dla e-teatru Paweł Sztarbowski
W "Nienawiści" Mathieu Kassovitza jest scena, w której po ucieczce ostatniego pociągu, trzech głównych bohaterów, rozrabiaków uczestniczących w miejskich zadymach, trafia nagle na wernisaż jakiegoś współczesnego artysty, snobującego się pracownią na przedmieściach, w niebezpiecznej okolicy. Cała ta sytuacja kończy się oczywiście awanturą i pokazuje obustronny brak zrozumienia. Ta scena przypomniała mi się, gdy w telewizji oglądałem zamieszki na ulicach Warszawy. Właśnie brak zrozumienia wydaje się czymś, co cechuje w równym stopniu neofaszystowskie bojówki, jak i światłych intelektualistów nawołujących do równości i tolerancji. Oczywiście można od razu zapytać, kogo tu rozumieć? Kiboli? Faszoli próbować rozumieć? Prostaków? Wyrafinowane epitety mogą tu do woli narastać. To prawda, trudno z neofaszystą przy kawie dyskutować o źródłach jego wkurwienia, czy przy winie konwersować o podpalaniu aut i kryteriach doboru materiałów cię�