„Mów o sobie, tylko o sobie” wg Tadeusza Różewicza w reż. Darii Kopiec we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Pisze Katarzyna Mikołajewska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
"W życiu nie dzieje się wiele nadzwyczajnych rzeczy" - pisał Tadeusz Różewicz w opowiadaniu "Grzech", które stało się inspiracją do powstania najnowszego spektaklu Wrocławskiego Teatru Pantomimy. W przedstawieniu w reżyserii Darii Kopiec właśnie to zdanie, podsumowujące banalność codziennych przeżyć, staje się mottem większości działań scenicznych.
„Mów o sobie, tylko o sobie" to obraz domowych czynności i emocji, o których nie trzeba opowiadać przy użyciu słów. Rozbudowane choreografie, gesty i pantomimiczne etiudy wyczerpująco zilustrowały na scenie rutynę oraz monotonię codzienności.
„Mów o sobie, tylko o sobie" bazuje na pospolitych dźwiękach
Zagarnianie, odkurzanie, przestawianie, składanie czy szorowanie, któremu oddają się bohaterowie spektaklu Darii Kopiec wykonywane są z częstotliwością wyznaczaną przez zespół trzech muzyczek odpowiedzialnych za dźwiękową oprawę spektaklu. Stanowią ją nie tylko utwory, ale także – a właściwie przede wszystkim – szelesty, stuki, szurania i skrobania, czyli dźwięki charakterystyczne dla domowej krzątaniny. Niebanalność tego akompaniamentu bazuje na zupełnie pospolitych dźwiękach, choć w spektaklu występują one w wymyślnych aranżacjach.
W spektaklu nie oglądamy spektakularnej scenografii. Wystrój ma być bowiem spójny z codzienną, przeciętną całością teatralnego pomysłu na to przedstawienie, również domu, po którym poruszają się bohaterowie.
Zwyczajne regały, krzesła, standardowy stół czy fotel to elementy scenografii zaprojektowanej przez Matyldę Kotlińską. Tworzą one przestrzeń będącą dla jej mieszkańców torem przeszkód, po którym poruszają się zręcznie – to dobrze znane im miejsca, przemierzane wielokrotnie w ciągu dnia w ramach powtarzania tych samych, rutynowych czynności.
Spektakl „Mów o sobie, tylko o sobie" we Wrocławskim Teatrze Pantomimy
Krzątający się po scenie bohaterowie spektaklu „Mów o sobie, tylko o sobie" mają – według twórczyń spektaklu – konkretne role. Oglądamy Treserkę Chaosu, Połykaczkę Złości, Dusicielkę Pragnień, Akrobatkę ze Ściętą Głową oraz Rycerza Zamrożone Serce.
Nie udało się jednak tych cech charakteru oddać na tyle wyraziście w przedstawieniu, by możliwe było wedle proponowanych nazw przyporządkowanie bohaterki czy bohatera do danej charakterystyki. Niezbyt czytelne są również relacje łączące poszczególnych mieszkańców niewielkiego domu. Zmienność atmosfery w spektaklu wynika bardziej z warstwy dźwiękowej niż z zachowań postaci oglądanych na scenie. Przeżywane przez nich dramaty, radości i rozczarowania nikną pośród nużących, powtarzalnych epizodów ze sprzątaniem oraz upiększaniem domu.
„Mów o sobie, tylko o sobie" - zabrakło precyzji
Przez tę barierę nie są w stanie z warstwą emocjonalną przebić się także aktorzy, choć ich porządkowe etiudy nieco wynagradzają ten brak, bo choreografia autorstwa Anny Godowskiej pozwoliła bardzo intensywnie wykorzystać potencjał pantomimy jako języka teatru.
Zabrakło jednak precyzji w jednoznacznym określaniu uczuć oraz niepokojów płynących ze sceny, o których ukazanie za pomocą gestu i ruchu z pewnością mogliby zawalczyć aktorzy Wrocławskiego Teatru Pantomimy, by nie pozostać w cieniu świetnie nie tylko skomponowanej, ale także wykonanej muzyki.
Kopiec nie pozostawiła również miejsca na żadne stany pośrednie: pomiędzy beznamiętnym zamiataniem podłogi a katartycznym tarzaniem się po niej w „Mów o sobie, tylko o sobie" przebiega bardzo cienka linia. Tak cienka, że łatwo można poczuć się zagubionym w przebiegu przedstawienia.