Jeśli zważyć powszechne dziś w naszym teatrze trudności, mielizny, pomyłki i niedołęstwa repertuarowe, wystawienie Cocktail-Party jest aktem odwagi i staje się wydarzeniem niezwykłym. Nawet jeśli rzecz nie za bardzo się udała. Zresztą kto wie, czy w ogóle mogła się udać, skoro mimo powodzenia u publiczności dramaty Eliota ani historykom (bo Eliot należy już do historii), ani krytyce nigdy się nie podobały. Sam wielki Ernst Robert Curtius pisał, że te dramaty to pomyłka ("Cocktail-Party" - dodawał - jeszcze najmniejsza). Tak czy inaczej, niezwykły jest także i sam utwór Eliota. Bo jakże to? W roku 1949 pisać dramat wierszem, jak za króla Ćwieczka? I do tego - komedię, ale o dążeniu do świętości. Aby zrozumieć, o co tu idzie, ukuto termin "dramat poetycki" i pakując do tego worka wszystko, co w teatrze za poezję uchodzić może, starano się wykazać, że poezja dramatyczna, jakkolwiek stara, z nowoczesnością się nie kłóci. U nas pisał
Tytuł oryginalny
Coctail-Party w drodze do nieba
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości Kulturalne nr 19