Obaj pokusili się oczywiście o nowe adaptacje. Maciej Prus Słowackiego ostrugał. Ba! Żeby ostrugał tylko! Toć byłoby raczej dziwne, gdyby tekst klasyka ostał się nienaruszony dzisiaj. Wyliczono w procentach, że nie grywa się więcej niż 40 do 60 procent "Dziadów" Mickiewicza. A jednak wciąż wraca pytanie o granice swobody przy skrótach. Kto dziesięć lat temu oglądał gdańską inscenizację "Kordiana", pamięta zapewne, że przedstawienie było - by tak rzec - adekwatne do tekstu co najmniej o tyle, o ile trwało trzy i pół godziny. Bezzasadne orzekać dużo to czy mało, skoro w świecie kina taki Bergman czy Jacques Rivette realizują sześcio- i ośmiogodzinne filmy. Ostatnio jednak przed nową premierą "Kordiana" w Teatrze Dramatycznym po Warszawie poszedł niewiarygodnie intrygujący szmerek. Z kół najlepiej poinformowanych dochodziła fama, że Maciej Prus - reżyser, który i w Gdańsku niegdyś pracował -wziął się za to arcydzieło pr
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 77