- Może dziwnie to zabrzmi, ale teksty dramatyczne pozostały w niewielkim wymiarze - "Wesele", "Wyzwolenie", potem długo długo nic. Jak pokazał nasz festiwal, teatr nie był w stanie podjąć wyzwania związanego z powrotem do tekstów, które niegdyś tworzyły historię polskiego teatru i decydowały o randze Wyspiańskiego - mówi prof. Jacek Popiel, dyrektor artystyczny "Festiwalu Wyspiański", dziekan Wydziału Polonistyki UJ.
Panie Profesorze, po stu latach co nam zostało z Wyspiańskiego? - Może dziwnie to zabrzmi, ale teksty dramatyczne pozostały w niewielkim wymiarze - "Wesele", "Wyzwolenie", potem długo długo nic. Jak pokazał nasz festiwal, teatr nie był w stanie podjąć wyzwania związanego z powrotem do tekstów, które niegdyś tworzyły historię polskiego teatru i decydowały o randze Wyspiańskiego. Zarazem ostatnie lata dowodzą, jak wielkim dziełem Wyspiańskiego są listy, co mówię nie tylko na podstawie własnych doświadczeń; edycja listów pod redakcją Marii Rydlowej, będzie, jak sadzę, coraz bardziej odkrywana. Łatwiej będziemy odnajdywać kontakt z tym artystą poprzez jego listy niż teksty dramatyczne? - Tak. Listy bowiem w sposób najpełniejszy pokazują osobowość Wyspiańskiego, ujawnianą w formie zwierzeń do bardzo bliskich osób. Ta korespondencja nie jest niczym skrępowana, żadną formą. A tekst dramatyczny jest zawsze ograniczony konwencją literacką