"... Zracjonalizowanie widzenia rzeczy tkwiącego w dziele sztuki równa się zdemaskowaniu aktorów, jest końcem zabawy, jest zubożeniem problematyki dzieła, z którego zostaje już tylko wypruty z całości problematyki preparat anatomiczny". Te słowa z listu Brunona Schulza do Stanisława Ignacego Witkiewicza brzmią jak przestroga, na zimno zlekceważona przez animatorów przedstawienia "Ostatnia ucieczka ojca" w Teatrze Studio w Warszawie, kolejnej już teatralnej przymiarki do prozy Schulza. Adaptator i prawdopodobnie reżyser przedstawienia (prawdopodobnie, gdyż nikt się pod nim nie podpisał!), Waldemar Dziki, zbudował teatralny scenariusz opierając go na wielu opowiadanych, m.in.: "Wiosna", "Sanatorium Pod Klepsydrą", "Ostatnia ucieczka ojca", "Emeryt". Niestety, korzystając z wątków fabularnych pozbawił je najbardziej charakterystycznych cech poetyki Schulza: wizyjności i kreacyjności. Przedstawienie wydobywa z prozy Schulza obsesje, marz
Tytuł oryginalny
Co zostało z Schulza?
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 12