Tekst dramatu jest mocny, pełen wypowiedzi niewybrednych, wskazujących na duże ograniczenia emocjonalne rozmówców. Świat sceniczny przeszyty jest strachem, napięciem kumulującym się w bohaterach - o spektaklu "Ostatni taki Ojciec" na Scenie Prapremier InVitro w Lublinie w reż. Łukasza Witta-Michałowskiego pisze Marta Zgierska z Nowej Siły Krytycznej.
Pierwotnie na zamówienie Łukasza Witta-Michałowskiego miała powstać adaptacja "Listu do Ojca" Franza Kafki. Jednak w efekcie na tej bazie Artur Pałyga stworzył odrębny tekst "Ojcze Nasz". Dramat, o ostatecznym tytule "Ostatni taki Ojciec", to obraz powrotu do dzieciństwa, czasu twardego ojcostwa, który stał się piętnem dorosłego życia. Obraz modelu ojcostwa, który dziś nie przystaje do wymogów współczesnych pedagogów czy psychologów. Od początku kontrasty. Dziwna nierównowaga. Nieproporcjonalność. Jak ciężko jest powiedzieć do współczesnego rodzica, taty - "ojcze". Jak w trakcie spektaklu, pomimo całej szorstkości przekazu, niejednokrotnie pada miękkie "tato". Po chwili wydaje się, że łatwiej zbliżyć się niż nabrać dystansu. W ten sposób wciąż nieco zbyt zaczepna, krzykliwa, trącąca tonem pretensjonalnego i ostatecznie wykreślonego prologu sztuki, zapowiedź spektaklu w istocie stawia przed nami prosto brzmiące pytanie "Co znaczy dzi�