To nie jest opowieść o rozterkach duńskiego księcia, raczej o władzy, pokusie panowania, rządzenia drugim człowiekiem, skarleniu moralnym - o spektaklu "Hamlet" w reż. Nikołaja Kolady z Teatru Kolady w Jakaterynburgu, prezentowanym na XV Festiwalu Szekspirowskim pisze Katarzyna Krzywicka z Nowej Siły Krytycznej.
Upadek wartości i kultury, zwierzęce instynkty, hedonizm - taki obraz świata wyłania się z interpretacji "Hamleta", z którą na XV Festiwalu Szekspirowskim zagościł rosyjski twórca, Nikołaj Kolada. Spektakl dzieli się na dwie części, zróżnicowane pod względem nastroju. Pierwsza jest szalenie energetyczna, cechuje ją dynamizm, jakieś szaleństwo. Tę atmosferę uzyskano dzięki rozbudowaniu partii tanecznych, przy jednoczesnym ograniczeniu słowa. Początkowa część przedstawienia z jednej strony opowiada o przedakcji, z drugiej służy ukazaniu relacji międzyludzkich na duńskim dworze. Widzimy korowód postaci w bachicznym upojeniu, które bawiąc się, nie zauważają różnicy pomiędzy pogrzebem starego króla, a weselem bratobójcy ze świeżo owdowiałą królową. Dla dworzan to po prostu kolejna okazja do pijaństwa, rozpusty i hulanki. W rytualnym tańcu budują grób starego Hamleta, by za chwilę zamienić go na wannę, w której Gertruda obmyje ciało