EN

5.09.2014 Wersja do druku

Co wynika z festiwalizacji naszej kultury

Polak rozumie termin "kultura" nieostro i miesza go z rozrywką - to bycie z ludźmi w przestrzeniach, w których "coś się dzieje". Dlatego kultura poza wydarzeniami festiwalowymi praktycznie przestaje istnieć. Cała zmienia się w jedną wielką wielozmysłową, widowiskową, eventową przestrzeń - rozmowa z prof. Tomaszem Szlendakiem, dyrektorem Instytutu Socjologii UMK.

Robert Sankowski: Nie ma tygodnia, by w Polsce nie odbywał się jakiś festiwal. Jaki to ma wpływ na nasze uczestnictwo w kulturze? Tomasz Szlendak: Stałe konfrontowanie się ze światową czołówką dobrze wpływa np. na poziom polskiej muzyki. Ale z drugiej strony cała nasza kultura zmienia się w jedną wielką wielozmysłową, widowiskową, eventową przestrzeń. Nie ma już wystaw, na które ludzie przychodzą, by po prostu oglądać obrazy, czy koncertów, na których w skupieniu słuchamy ulubionego wykonawcy. Jeśli coś w ciągu trzech dni nie gromadzi wszystkiego, od teatru i pokazów mody po konsumpcję piwa i socjalizowanie się z ludźmi na trawie, to Polacy tam już nie jadą. Skąd to się bierze? - Zmienia się struktura czasu wolnego. Spędzamy w pracy po 50-60 godzin tygodniowo, najwięcej w Unii Europejskiej. Ma to konsekwencje dla kultury. Podobnie działo się w USA na przełomie lat 80. i 90. Amerykanom też wtedy gwałtownie skurczył się czas wolny.

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Maszyna do dzielenia. Co wynika z festiwalizacji naszej kultury [SZLENDAK]

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online

Autor:

Robert Sankowski

Data:

05.09.2014