"Gargantua i Pantagruel" w reż. Piotra Bikonta w Warszawskiej Fabryce Trzciny. Pisze Andrzej Saramonowicz w Przekroju.
"Radości z bulgotania organizmu - będącego konsekwencją płynno-gazowej kondycji ludzkich trzewi - pozbawia się nas dyktatem tak zwanych dobrych manier na poziomie przedszkola. Potem finalne takty procesu trawiennego zawstydzają, a publiczne ich wspominanie skazuje na towarzyskie wyobcowanie. Właściwą proporcję między potęgą człowieczego ducha a fenomenem jego cielesności przywraca niezwykle zabawne przedstawienie "Gargantua i Pantagruel" Piotra Bikonta, który z pięciu ksiąg powieści Francois Rabelais'go wybrał kilkanaście epizodów i ułożył w smaczną opowieść. Smak zawdzięczamy nie tylko materiałowi literackiemu, lecz także doświadczeniu reżysera. Bikont -jeden z najlepszych w kraju znawców kuchni - wie, że dają go potrawie właściwe proporcje między ingrediencjami. W przedstawieniu nie inaczej - mimo historii o puszczaniu wiatrów, defekacji, podcieraniu się ptactwem i sikaniu na lud paryski to bardziej opowieść o sztuce bajania jako środku