- Na polskim tle szczególnie się nie wyróżniam - nie mieliśmy może Becketta, ale wesołków też niezbyt wielu. Autor, po którym od razu widać, że kocha świat i ludzi, jest u nas na ogół uważany za nieszkodliwego idiotę - mówi WOJCIECH TOMCZYK, dramatopisarz i scenarzysta
W pańskich sztukach i scenariuszach telewizyjnych powtarzają się dość ponure sytuacje i diagnozy. Jest pan pesymistą? - Zmartwiła mnie pani tym pytaniem. Podczas premiery serialu "Sprawiedliwi" poznałem szefa kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego Władysława Stasiaka i kiedy w kwietniu ubiegłego roku wydarzyło się, co się wydarzyło, zostałem poproszony o wygłoszenie kilku słów do kamery po mszy na placu Piłsudskiego. Dziennikarka, która to realizowała dla telewizji, podeszła do mnie i powiedziała, że rozmawiała tydzień przed Smoleńskiem na mój temat z panem Władysławem i że on uważał mnie za strasznego pesymistę. Wtedy postanowiłem zostać optymistą, (ciężkie westchnienie). Ale później napisałem "Bezkrólewie", więc widocznie natura ciągnie wilka do lasu. Myślę, że jestem, jak to mówił profesor Zbigniew Raszewski, pesymistą konstruktywnym. Czyli "Czyń, coś powinien, będzie, co może". To nie jest prawdziwy pesymizm. Zresztą na p