W roku 1946 w żartobliwym liście otwartym do redaktora "Szpilek" pisałem: Aktorzy nasi nie umieją na scenie mówić inaczej niż z patosem. Gdzie indziej słowa "Ofelio, idź do klasztoru" wypowiada się spokojniej niż u nas zwyczajne słowa: "Poproszę o szklankę wody". Dla zilustrowania podam przeciętny strzępek dialogu w przeciętnej interpretacji przeciętnie zdolnych naszych aktorów... ON (jak gdyby był Kordianem i Hamletem w jednej osobie): - Dzień dobry pani, pani Kwiatkowska! Proszę, niech pani siada... (unosząc się) Co słychać u pani? ONA (siada na normalnym krzesełku, z gestem, jakby chciała rozedrzeć swoje szaty, składające się z blezeru i plisowanej spódniczki; mówi łącząc w wydźwięku uniesienie z gniewem, szloch z pokorą i wiele innych dramatyczno-tragicznych akcentów): - Co słychać? Ano, nic takiego - byliśmy wczoraj u Mariańskich, było bardzo przyjemnie, trochę się wypiło, rozmawialiśmy o tym i owym, słuchaliśmy k
Tytuł oryginalny
CO TAM, PANIE, W TV?
Źródło:
Materiał nadesłany
ODGŁOSY nR 7