Zofia Kucówna uważa, że wybór Ignacego Gogolewskiego na prezesa ZASPu świadczy o tym, że wielu członków tej zasłużonej organizacji "ma bardzo krótką pamięć" i nie chce pamiętać, jaką rolę odegrał ten skądinąd wybitny aktor w czasie stanu wojennego - pisze Roman Pawłowski.
Kiedy w 1982 r. środowisko aktorskie się jednoczyło, kiedy władze zawieszonego ZASPu ogłosiły bojkot państwowej telewizji, Gogolewski demonstracyjnie ten bojkot złamał i ze swoim zespołem występował w TVP. A protesty kolegów objaśniał na łamach oficjalnej prasy: "Boją się, że stracą pozycję". Nie był jedynym aktorem, który poparł stan wojenny, ale jedynym tej rangi. Jak ktoś, kto wtedy złamał jedność środowiska, ma teraz tę jedność budować? Także gdy poprzedni prezes ZASPu zaatakował Kazimierza Kaczora, Gogolewski nie pokazał charakteru: najpierw podpisał się pod decyzją skreślającą Kaczora z listy członków ZASPu, potem pod listem aktorów Teatru Narodowego prostestujących przeciwko tej decyzji. Podobno najgorszym koszmarem dla aktora jest chwila, kiedy zapomni roli. Ten obraz prześladuje wielu artystów w snach. W Wielki Piątek taki sen przyśnił się środowisku na jawie.