"Kongres (nie do końca) futurologiczny", spektakl dyplomowy Wydziału Aktorskiego AST w Krakowie w reż. Pawła Miśkiewicza. Pisze Maciej Stroiński.
Że nie istnieje coś takiego jak niedobry aktor. Są tylko aktorzy niedobrze użyci. Te dwie dziewczyny dojechane przez krytykę przy okazji "Alby" w Starym nie są, na własne szczęście, tylko "aktorkami Alejandra". Coś je w życiu jeszcze czeka. W "Albie" wypadły gorzej niż okropnie, widziałem dwa razy, tutaj nawet, nawet. Nie wyciągałbym średniej, bo kto byłby średnią z P. Miśkiewicza i A. Radawskiego? P. Passini? Plakat niegłupio podaje, że Paweł Miśkiewicz jest wyłącznie od "opieki" i "inscenizacji". Bo ten spektakl dyplomowy jest w reżyserii, jeśli czyjejkolwiek, to Krystiana Lupy. Trochę "Pływalnia", trochę "Poczekalnia". Siedzą i pierdolą, i SĄ AKTORAMI. Dużo siedziawki, "kondycji aktora", bycia postacią i niepostacią, minimum akcji. Jest dokładnie tak, jak doradza Największy Żyjący: "nie uciekają od bełkotu", "nie boją się kompromitacji". Scena o pomidorowej jak w "Rodzeństwie" ta o pączkach. Miśkiewicz na widowni, ale dyryguje inac