Przypominam stare filmy jako układ odniesienia. W ostatnich latach bowiem, tym razem w polskiej dramaturgii, daje się zauważyć coś w rodzaju powrotnej fali. Pojawiła się grupa bohaterów, którzy - trochę tak, jak tamci - usiłują i zachować cnotę, i jednak jakoś uporać się z rzeczywistością. Czasem metaforyczną, czasem najzupełniej realną - pisze Małgorzata Szpakowska w "Dialogu".
1. Jedną z wielu dyskusji na temat pytania "być czy mieć?" wywołała swego czasu debiutancka "Struktura kryształu" Krzysztofa Zanussiego. Dyskusję trochę absurdalną - rok był 1969, dość powszechnie panowało pomarcowe przygnębienie i autentyczność egzystencji mało komu wydawała się osiągalna. Co zaś do żądzy posiadania, to obowiązywała uboga zgrzebność i nawet ci nieliczni, którzy coś mieli, woleli się z tym nie afiszować. Co prawda w filmie Zanussiego kwestia posiadania została tylko zaznaczona; zasadnicza alternatywa brzmiała: "kariera czy skromne życie na uboczu?" Dość wyraźnie jednak reżyser dawał do zrozumienia, że "kariera" pociąga za sobą liczne koncesje i wymusza zachowania konformistyczne, których "życie na uboczu" nie wymaga. Na uboczu - czyli na prowincji, najlepiej na wsi; należy porzucić asfaltową dżunglę i wyścig szczurów - to przecież jedno z (importowanych) haseł tamtych lat. Fabuła filmu była prosta. Fizyk, stołec