Przez wiele lat klasyka była sposobem mówienia w teatrze o współczesności. Kostium historyczny skrywał wcale rzeczywiste konflikty, te na wyciągnięcie ręki. Tak czytano polskich romantyków, Szekspira, a nawet starożytnych. Jednak z chwilą zniesienia ograniczeń cenzuralnych ten specyficzny kod porozumienia z publicznością przestał być potrzebny. Teatr stanął przed pytaniem: co począć z klasyką. Po części odwrócił się do niej plecami. Bo to na ogół kosztowne i główny powód inscenizacji (zamiast repertuaru współczesnego) stracił rację bytu. Co pewien czas odzywa się jakiś teatralny trybun, aby wołać gromkim głosem o prawo do istnienia klasyki w teatrze, ale samo poczucie kulturalnego obowiązku w teatrze nie wystarcza. Chyba że ktoś kontentuje się tzw. teatrem lektur szkolnych. Mamy wtedy do czynienia z przedstawieniami o niewielkich ambicjach, ale skądinąd pożytecznymi. Młodzież niechętna lekturze dzieł dawnych pisarzy ma okazję z
Tytuł oryginalny
Co robić z klasyką
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 61