Mimo utrzymanego intensywnego tempa przedstawienia, od samego początku aktorzy gubią jednolity rytm. Zanika przez to napięcie, spektakl się rozpada, kuleje akcja - o "Oknie na parlament" w reż. Pawła Pitery w Teatrze Bagatela w Krakowie pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
Farsa ma kilka zasad, których nie można zakwestionować, gdy chce się przygotować dobre przedstawienie. Niezbędne są przede wszystkim wyraziste, mocno zarysowane postaci, na których opiera się cała reszta. Charakterystycznymi cechami farsy są też pomyłki, przebieranki i brawurowe kłamstwa, wzajemnie się napędzające i konstruujące akcję; wszystkie te wydarzenia powinny mieć szybkie tempo i rytm. Każdy z tych elementów znalazł się w najnowszej produkcji krakowskiej Bagateli. Wszystko jest - ale śmiechu nie ma zbyt wiele. Powstało przedstawienie średnie, nierówne, bez polotu. Jak to się stało? Ray Cooney, główny dostarczyciel fars na polskie sceny, w "Oknie na parlament" postanowił zadrwić z polityków. Krystalicznie czysty mąż stanu, Richard Willey (Wojciech Leonowicz) zamiast debatować na ważnym posiedzeniu rządowym, woli spędzić czas z sekretarką pracującą dla opozycji, młodą Jane Worthington (Paulina Napora). Ich schadzka komplikuje się j