- Pięć lat temu przychodzili na nasze koncerty w większości ludzie młodzi i bardzo młodzi, dziś już dojrzalsi i niejednokrotnie sami próbujący tworzyć muzykę - z pomocą urządzeń elektronicznych, laptopa, różnego rodzaju instrumentów nietradycyjnych czy wręcz obiektów wydających dźwięki - mówi Tadeusz Wielecki, wieloletni dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień w rozmowie z Bronisławem Tumiłowiczem w Przeglądzie.
Muzyka kojarzy się z nutami, czyli partyturą. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu utwory zgłaszane na festiwal oceniano na podstawie partytury. A teraz? - Obecna Jesień jest już 59. Minęła cała epoka od pierwszego festiwalu, a co za tym idzie, nastąpiła duża zmiana w sposobie pracy komisji programowej. Ja po raz pierwszy zasiadałem w tym gremium w roku 1993. Korzystało się wówczas z nagrań, lecz podstawą były partytury. Innym źródłem wiedzy o utworach były ich wykonania koncertowe. Członkowie komisji bywali na zagranicznych festiwalach, odwiedzali ośrodki muzyczne, przywozili stamtąd partytury, nagrania, no i dzielili się wrażeniami. Partytury się czytało, oglądało, czasami ktoś siadał do fortepianu i grał jakiś fragment. Robił to chętnie np. Jerzy Maksymiuk. To wszystko dawało jakiś pogląd. Od tego czasu nastąpił jednak wielki postęp techniki i technologii nagraniowej, a także telekomunikacji i przesyłania muzyki. Komisja nadal wymaga nades�